Dziś byłem na kolejnej rozmowie o prace. Naczekałem się trochę zanim ktoś raczył mnie przyjąć ale to zrozumiałe, w końcu maja sporo samochodów na głowie i nie bardzo czas na przerwy. Rozmowa nie była długa może 2 minuty. Gdzie Pan jeździł? Uprawnienia są? Jutro jedzie Pan z kolegą i po powrocie zdecydujemy czy na swoje auto czy dalej w podwójnej. Mam czekać na telefon z informacjami co będzie się ze mną działo jutro. No i tak sobie siedzę i czekam. Zrobiłem już zakupy mam wszystko co potrzebne. Wiadomo na początek nie biorę nie wiadomo czego, bo będę jeździł z kimś więc mam ograniczone pole manewru z torbami, znam to z poprzedniej pracy.
Mam doła jakiegoś nie wiem czy to za dużo decyzji poważnych na to wpływa czy to całe zamieszanie. Staram się myśleć pozytywnie i dążyć do osiągnięcia celu. Zobaczymy jak to będzie. Nie spróbuje będę żałował a jak spróbuje to nic nie tracę jedynie zyskam doświadczenie.
Wieczorem wielkie pakowanie czuje że wracają te czasy kiedy zaczynałem prace w TS G. ponieważ miałem długą przerwę w pracy to ciężko się tak od razu spakować i wyjechać. No ale już wiem przynajmniej co ze sobą wziąć a co jest zbędne no i byle do przodu nie oglądając się za siebie. :)
To tyle może napisze jeszcze coś jak będę już przed wyjazdem. :)
Kierowca Zawodowy
wtorek, 22 marca 2011
poniedziałek, 21 marca 2011
Rozmowa kwalifikacyjna.
Ku mojemu zdziwieniu odebrałem dzisiaj prawo jazdy już z poprawnymi wpisami, ale żeby nie było tak łatwo i prosto to skomplikowała się inna sprawa. Pojechałem na rozmowę kwalifikacyjna na którą byłem umówiony i byłem święcie przekonany, że to poważna firma, w końcu umawiają się ze mną na termin rozmowy, gdzie inne firmy przyjmują kierowców z dnia na dzień bo jest zapotrzebowanie. No ale nic, pomyślałem że jak umawiają się na rozmowę to znaczy że maja coś ciekawego do zaoferowania no i będzie to miła niespodzianka. Tym czasem było to nie miłe spotkanie, na którym dowiedziałem się gorzkiej prawdy. Zapewniano mnie przy wcześniejszych rozmowach (kiedy nie miałem prawa jazdy) że każdy weekend będę w domu... No tak można to różnie interpretować, bo dla mnie 4 godziny w sobotę i znowu w trasę to nie jest weekend w domu...
Na rozmowie dowiedziałem się że system jest trochę skomplikowany i wygląda mniej więcej tak że raz mam weekend trwający 4h a raz 45 godzin i ani minuty dłużej, "bo trzeba jechać, żeby zdążyć" a gdzie tu miejsce dla przyzwoitości i trochę wyrozumiałości dla kierowcy? Nie ma bo liczy się tylko zysk! Kolejną rzeczą która mnie zaskoczyła to wypłaty i wcale nie chodzi tu o pieniądze, bo jestem początkujący i nie mam zbyt dużych wymagań ale z drugiej strony za darmo pracować nie będę bo nie po to tyle się szkoliłem za spore pieniądze żeby ochlap dostać na wypłatę... Wracając do pieniędzy otóż są wypłacane na rękę w dwóch ratach? A my sie cofamy czy idziemy z duchem czasu i ewoluujemy? Po to są kąta bankowe żeby z nich korzystać a nie w prymitywny sposób wręczać pieniądze w kopercie... Raty bym zrozumiał ale to że jak nie zjadę w dzień wypłaty to przekłada się to na kolejną wypłatę to już jest dla mnie nie zrozumiałe... No i auta... Kiedy zapytałem o stan otrzymałem odpowiedź: "staramy się aby były sprawne" dla mnie to za mało...
Dużo emocji w tym dniu mnie spotkało, bardzo dużo negatywnych, w takich właśnie momentach człowiek traci chęć do wykonywania zawodu w którym czuje się najlepiej. Usiadłem na spokojnie przemyślałem no i jutro jadę na kolejną rozmowę z innym pracodawcą, tym razem priorytetem nie będzie już powrót co tydzień na weekend, lecz dobre i w miarę wypłacalne miejsce pracy. Dziś dowiedziałem się o pewnej firmie gdzie kierowcy wracają co dwa tygodnie, pieniądze nie są złe a i uczyłbym się przy boku znajomej mi osoby. Trudno trzeba coś poświecić w imię lepszego życia. No i z wcześniejszych rozmów z ów znajomą osobą stoi w tej firmie wolny samochód, ponieważ kierowca zwolnił się jakoś na dniach, więc jest okazja którą trzeba wykorzystać. Nic nie tracę mogę zyskać trochę doświadczenia i tyle.
Jutro okaże się wszystko. Jeżeli rozmowa wypali i będzie wszystko ok to w środę ruszam. A jeżeli nie to będę cierpliwie szukał dalej. Mam już wszystkie potrzebne dokumenty więc tylko odpowiednia praca i można cieszyć się spełnieniem marzeń i dobrą satysfakcjonującą pracą w tym okropnym zawodzie.
Podsumowując dzisiejszy dzień, powiedziałbym znane przysłowie " nie wszystko złoto co się świeci" czasami ten szary kamień okazuje się być cenniejszy i lepszy.
Na rozmowie dowiedziałem się że system jest trochę skomplikowany i wygląda mniej więcej tak że raz mam weekend trwający 4h a raz 45 godzin i ani minuty dłużej, "bo trzeba jechać, żeby zdążyć" a gdzie tu miejsce dla przyzwoitości i trochę wyrozumiałości dla kierowcy? Nie ma bo liczy się tylko zysk! Kolejną rzeczą która mnie zaskoczyła to wypłaty i wcale nie chodzi tu o pieniądze, bo jestem początkujący i nie mam zbyt dużych wymagań ale z drugiej strony za darmo pracować nie będę bo nie po to tyle się szkoliłem za spore pieniądze żeby ochlap dostać na wypłatę... Wracając do pieniędzy otóż są wypłacane na rękę w dwóch ratach? A my sie cofamy czy idziemy z duchem czasu i ewoluujemy? Po to są kąta bankowe żeby z nich korzystać a nie w prymitywny sposób wręczać pieniądze w kopercie... Raty bym zrozumiał ale to że jak nie zjadę w dzień wypłaty to przekłada się to na kolejną wypłatę to już jest dla mnie nie zrozumiałe... No i auta... Kiedy zapytałem o stan otrzymałem odpowiedź: "staramy się aby były sprawne" dla mnie to za mało...
Dużo emocji w tym dniu mnie spotkało, bardzo dużo negatywnych, w takich właśnie momentach człowiek traci chęć do wykonywania zawodu w którym czuje się najlepiej. Usiadłem na spokojnie przemyślałem no i jutro jadę na kolejną rozmowę z innym pracodawcą, tym razem priorytetem nie będzie już powrót co tydzień na weekend, lecz dobre i w miarę wypłacalne miejsce pracy. Dziś dowiedziałem się o pewnej firmie gdzie kierowcy wracają co dwa tygodnie, pieniądze nie są złe a i uczyłbym się przy boku znajomej mi osoby. Trudno trzeba coś poświecić w imię lepszego życia. No i z wcześniejszych rozmów z ów znajomą osobą stoi w tej firmie wolny samochód, ponieważ kierowca zwolnił się jakoś na dniach, więc jest okazja którą trzeba wykorzystać. Nic nie tracę mogę zyskać trochę doświadczenia i tyle.
Jutro okaże się wszystko. Jeżeli rozmowa wypali i będzie wszystko ok to w środę ruszam. A jeżeli nie to będę cierpliwie szukał dalej. Mam już wszystkie potrzebne dokumenty więc tylko odpowiednia praca i można cieszyć się spełnieniem marzeń i dobrą satysfakcjonującą pracą w tym okropnym zawodzie.
Podsumowując dzisiejszy dzień, powiedziałbym znane przysłowie " nie wszystko złoto co się świeci" czasami ten szary kamień okazuje się być cenniejszy i lepszy.
piątek, 18 marca 2011
Kolejny dzień oczekiwania.
Dzisiaj w trochę lepszym nastroju, otrzymałem wiadomość że prawdopodobnie w poniedziałek będzie do odebrania moje prawo jazdy, więc zapowiada się pierwsza trasa w przyszłym tygodniu. Ogólnie przygotowany jestem, zostało mi tylko do kupienia rzeczy których wcześniej nie mogłem kupić, czyli jedzenie itp. Żyje już od tygodnia tylko pierwszą trasa. Dowiedziałem się że wypłaty na początku wielkie nie będą, ale wiadomo gdzieś nauczyć się trzeba a na pokrycie najbardziej potrzebnych wydatków będzie. Ulży mi dopiero jak spłace wszystkie długi jakie byłem zmuszony zaciągnąć żeby ukończyć szkolenie.
No i tak to jakoś się toczy weekend zapowiada się spokojny a w poniedziałek tak czy inaczej czeka mnie rozmowa z pracodawcą. Z jednej strony ciesze się, bo dowiem się czegoś więcej i będę wiedział czego się spodziewać i na czym stoję, a z drugiej strony to boje się, wiadomo to jednak pierwsza poważna praca, nie umowa zlecenie tylko umowa o prace to już coś. Początki wszędzie najgorsze ale jestem nastawiony pozytywnie. Czekam do poniedziałku.
Jutro jak znajdę chwile to wrócę do mojego poprzedniego pracodawcy i może trochę bardziej się rozpisze. Nigdy na nic nie lubiłem czekać a tym bardziej na coś na czym mi bardzo zależy. No nic pozostaje mi cieszyć się ostatnimi wolnymi dniami :).
No i tak to jakoś się toczy weekend zapowiada się spokojny a w poniedziałek tak czy inaczej czeka mnie rozmowa z pracodawcą. Z jednej strony ciesze się, bo dowiem się czegoś więcej i będę wiedział czego się spodziewać i na czym stoję, a z drugiej strony to boje się, wiadomo to jednak pierwsza poważna praca, nie umowa zlecenie tylko umowa o prace to już coś. Początki wszędzie najgorsze ale jestem nastawiony pozytywnie. Czekam do poniedziałku.
Jutro jak znajdę chwile to wrócę do mojego poprzedniego pracodawcy i może trochę bardziej się rozpisze. Nigdy na nic nie lubiłem czekać a tym bardziej na coś na czym mi bardzo zależy. No nic pozostaje mi cieszyć się ostatnimi wolnymi dniami :).
czwartek, 17 marca 2011
Szkolenie.
Mam trochę wolnego, więc opisze jak wygląda obecnie szkolenie na przewóz rzeczy (kwalifikacja wstępna) na swoim przykładzie.
Weszły nowe ustawy o transporcie jak każdy wie, no i chciał nie chciał trzeba się przystosować. Dawniej szkolenie trwało 5 dni, no i wychodziło się bez żadnego egzaminu ze świadectwem kwalifikacji, teraz trwa to jak w moim wypadku około 4 miesięcy. Ktoś może powiedzieć "a bo to nie potrzebne, bo wcześniej było lepiej" ja się z tym nie zgadzam, szkolenie fakt kosztuje spore pieniądze ale można naprawdę sporo wynieść! Jeżeli ośrodek szkoleniowy podchodzi do sprawy rzetelnie to można wielu rzeczy się nauczyć.Cena tego szkolenia przyśpieszonego wynosi do kat. C 3500zł a do kat. C+E 4300zł i głupotą ostatnią jest uczestniczenie w szkoleniu na C ponieważ kiedyś i tak uzupełni się do E a to niesie kolejne problemy i wydatki, lepiej zrobić za jednym zamachem szkolenie do C+E. To ceny kursu przyśpieszonego, nie wiem ile kosztuje pełno wymiarowy. Oczywiście ceny się zmniejszają z racji tego że powstają nowe ośrodki szkolenia, co za tym idzie konkurencja.
Może tyle o kosztach. Udało mi się załapać na projekt z UE i miałem to szkolenie za darmo interesowały mnie tylko dojazdy a było ich nie mało. Szkolenie rozpocząłem 1 grudnia 2010. Cały grudzień miałem teorie z której sporo wyniosłem (to moje zdanie) no i około 10 stycznia rozpoczęła się lepsza część szkolenia, jazda pod okiem instruktora na pełno wymiarowym aucie. Czemu pełno wymiarowym? Bo na nauce jazdy i egzaminie C i C+E samochody nawet nie przypominają prawdziwiej ciężarówki, moim zdaniem to po prostu dostawczaki... I nijak ma się jazda autem z nauki jazdy do jazdy ciągnikiem siodłowym z naczepą. Jazdy szkoleniowej odbyłem 18 godzin po polskich drogach. Pierwsze wrażenia z jazdy to mocne przechylanie na zakrętach i wąskie drogi, ze skrzynią biegów można sobie poradzić, nie jest tak źle. Samochód na którym odbyłem szkolenie jest widoczny z prawej strony. Było to Volvo FH13 z 420 konnym silnikiem. Był to samochód szkoleniowy więc zamiast łóżeczek z tyłu miał siedzenia dla kursantów. Bardzo miło i przyjemnie się jeździło na tym sprzęcie. Żeby nie było tak łatwo jeździliśmy z ponad 10 tonowym ładunkiem, wiadomo nie jest to 24 tony a wiem ze to kolosalna różnica, ale zawsze jakieś obciążenie. Może jedno zdanie dlaczego uważam że szkolenia są potrzebne. Otóż wcześniej nikt nie miał możliwości szkolić się na ciągniku siodłowym i po zdaniu egzaminu na "dostawczakach" musiał wsiąść na wielki sprzęt bez żadnego przygotowania i wskazówek a jak wiadomo inni kierowcy różni są raz pomogą a raz nie, a o konkretnych i rzeczowych radach to zapomnij. Dlatego uważam że takie szkolenie jest bardzo dobrym rozwiązaniem.
Po zakończeniu jazd szkoleniowych miałem tydzień przerwy, przez ten czas zrobiłem lekarza pracy i badania psychotechniczne. pierwsze zrobiłem psychotesty, nie wiem jak trzeba być głupim żeby ich nie zdać :P, no i lekarz pracy tu było trochę problemu, bo trzeba biegać a to do laryngologa a to do okulisty i wszędzie płacić... W końcu po to dali nam tydzień przerwy :).
Szkolenie kończy się egzaminem państwowym i tu właśnie był problem, bo jak zdajemy testy na kat. C czy B to pytania mamy podane, uczymy się i zdajemy bez problemu tak do kwalifikacji wstępnej pytań oficjalnych nie ma, są na stronach internetowych. Pozostają więc nam strony z pytaniami nie oficjalnymi no i to co wynieśliśmy z teorii. 22 lutego 2011r. przystąpiłem do egzaminu, zdałem go bez błędnie no i pozostał czas oczekiwania na świadectwo kwalifikacji.8 marca odebrałem dokument i na drugi dzień pojechałem do wydziału żeby złożyć papiery do wydrukowania prawa jazdy. No i zaczęły się schody jak zawsze. Wczoraj byłem odebrać prawo jazdy. Pojechałem do wydziału komunikacji z uśmiechem na twarzy i mówie do okienka że po odbiór prawa jazdy jestem. Pani oczywiście spojrzała się jakby miała mnie zabić bo przerwałem jej jakże cudowne zajęcie "nic nie robienie" zabrała stare prawko i daje mi nowe. Patrze na to prawo jazdy a tam tylko kat. C z kwalifikacja... Nogi mi się ugięły, mowie do niej że ja C+E mam założone tu papiery a nie C no i Pani już miłym głosem stwierdziła że nie zauważyła... Ja już rozmowę o prace miałem umówioną i wszystko znowu się opóźni... Miła Pani zgłosiła reklamacje no i czekam na wydrukowanie prawa jazdy na nowo...
Chyba na tyle ze szkoleniem i oczekiwaniem na dokumenty. Razem to wszystko zajmuje około 4 miesiące wiec nie ma się co nastawiać na szybszy termin. A zrobienie wszystkich dokumentów potrzebnych do jeżdżenia zajęło mi pół roku, ale co się nie robi żeby spełnić swoje marzenia!
Weszły nowe ustawy o transporcie jak każdy wie, no i chciał nie chciał trzeba się przystosować. Dawniej szkolenie trwało 5 dni, no i wychodziło się bez żadnego egzaminu ze świadectwem kwalifikacji, teraz trwa to jak w moim wypadku około 4 miesięcy. Ktoś może powiedzieć "a bo to nie potrzebne, bo wcześniej było lepiej" ja się z tym nie zgadzam, szkolenie fakt kosztuje spore pieniądze ale można naprawdę sporo wynieść! Jeżeli ośrodek szkoleniowy podchodzi do sprawy rzetelnie to można wielu rzeczy się nauczyć.Cena tego szkolenia przyśpieszonego wynosi do kat. C 3500zł a do kat. C+E 4300zł i głupotą ostatnią jest uczestniczenie w szkoleniu na C ponieważ kiedyś i tak uzupełni się do E a to niesie kolejne problemy i wydatki, lepiej zrobić za jednym zamachem szkolenie do C+E. To ceny kursu przyśpieszonego, nie wiem ile kosztuje pełno wymiarowy. Oczywiście ceny się zmniejszają z racji tego że powstają nowe ośrodki szkolenia, co za tym idzie konkurencja.
![]() | |
Volvo FH13 420KM |
Po zakończeniu jazd szkoleniowych miałem tydzień przerwy, przez ten czas zrobiłem lekarza pracy i badania psychotechniczne. pierwsze zrobiłem psychotesty, nie wiem jak trzeba być głupim żeby ich nie zdać :P, no i lekarz pracy tu było trochę problemu, bo trzeba biegać a to do laryngologa a to do okulisty i wszędzie płacić... W końcu po to dali nam tydzień przerwy :).
Szkolenie kończy się egzaminem państwowym i tu właśnie był problem, bo jak zdajemy testy na kat. C czy B to pytania mamy podane, uczymy się i zdajemy bez problemu tak do kwalifikacji wstępnej pytań oficjalnych nie ma, są na stronach internetowych. Pozostają więc nam strony z pytaniami nie oficjalnymi no i to co wynieśliśmy z teorii. 22 lutego 2011r. przystąpiłem do egzaminu, zdałem go bez błędnie no i pozostał czas oczekiwania na świadectwo kwalifikacji.8 marca odebrałem dokument i na drugi dzień pojechałem do wydziału żeby złożyć papiery do wydrukowania prawa jazdy. No i zaczęły się schody jak zawsze. Wczoraj byłem odebrać prawo jazdy. Pojechałem do wydziału komunikacji z uśmiechem na twarzy i mówie do okienka że po odbiór prawa jazdy jestem. Pani oczywiście spojrzała się jakby miała mnie zabić bo przerwałem jej jakże cudowne zajęcie "nic nie robienie" zabrała stare prawko i daje mi nowe. Patrze na to prawo jazdy a tam tylko kat. C z kwalifikacja... Nogi mi się ugięły, mowie do niej że ja C+E mam założone tu papiery a nie C no i Pani już miłym głosem stwierdziła że nie zauważyła... Ja już rozmowę o prace miałem umówioną i wszystko znowu się opóźni... Miła Pani zgłosiła reklamacje no i czekam na wydrukowanie prawa jazdy na nowo...
Chyba na tyle ze szkoleniem i oczekiwaniem na dokumenty. Razem to wszystko zajmuje około 4 miesiące wiec nie ma się co nastawiać na szybszy termin. A zrobienie wszystkich dokumentów potrzebnych do jeżdżenia zajęło mi pół roku, ale co się nie robi żeby spełnić swoje marzenia!
środa, 16 marca 2011
Zaczynam prowadzenie bloga.
No i po wielu przemyśleniach za i przeciw postanowiłem stworzyć blog poświęcony mojej pasji. Nie będzie to jakiś super nadzwyczajny blog, robię go w celu zachowania dla siebie wspomnień z "pewnego etapu swojego życia".
Może opisze moja historie w wielkim skrócie. Skończyłem technikum informatyczne oczywiście ze zdanym pozytywnie egzaminem zawodowym na technika informatyka i pomimo że mam, jak to mówi większa część moich znajomych "fach w ręku" postanowiłem zostać kierowcą zawodowym. Dlaczego tak postanowiłem opisze w innej poście. Po technikum przez około pół roku pracowałem w firmie TS Grabowski, gdzie nabyłem trochę doświadczenia w zawodzie, oczywiście nie jeździłem za kierownica, byłem pomocnikiem do rozładunków i załadunków. Prace w tej firmie nazywam wprowadzeniem do zawodu, bo wielu rzeczy się dowiedziałem, tych miłych i tych mniej...Przekonałem się że zawód który chce wykonywać tak samo kocham jak nienawidzę, ale o tym innym razem. Po zaoszczędzeniu kilku wypłat postanowiłem zrobić upragnione prawo jazdy kat. C a następnie C+E. Nie była to prosta droga, ponieważ jak większość kojarzy weszły nowe szkolenia na przewóz rzeczy tzn. kwalifikacja wstępna... Tak więc zacząłem na początku kat. C zdana 15 listopada 2010r. zaraz po zdaniu tego egzaminu zapisałem się na szkolenie przewozu rzeczy i udałem się na kurs kat. C+E który zdałem 23 grudnia 2010r. w tym czasie uczestniczyłem już w szkoleniu, na szczęście załapałem się na projekt unii europejskiej i koszty szkolenia pokryła UE. Szkolenie skończyłem pozytywnie zdanym egzaminem państwowym 22 lutego. I tak od tamtej pory do teraz załatwiam papiery ponieważ w naszym kraju trzeba na wszystko czekać i to cierpliwie. Całe szkolenie i koszty z tym związane opisze innym razem.
Aktualnie czekam na wydrukowanie prawa jazdy B, C, C+E, B+E wraz z wpisanym szkoleniem magiczna cyfra 95 :).
Mam kilka zdjęć z wcześniejszej pracy, więc przez czas oczekiwania na komplet dokumentów troche powspominam a później będę leciał z bieżącym materiałem.
Może opisze moja historie w wielkim skrócie. Skończyłem technikum informatyczne oczywiście ze zdanym pozytywnie egzaminem zawodowym na technika informatyka i pomimo że mam, jak to mówi większa część moich znajomych "fach w ręku" postanowiłem zostać kierowcą zawodowym. Dlaczego tak postanowiłem opisze w innej poście. Po technikum przez około pół roku pracowałem w firmie TS Grabowski, gdzie nabyłem trochę doświadczenia w zawodzie, oczywiście nie jeździłem za kierownica, byłem pomocnikiem do rozładunków i załadunków. Prace w tej firmie nazywam wprowadzeniem do zawodu, bo wielu rzeczy się dowiedziałem, tych miłych i tych mniej...Przekonałem się że zawód który chce wykonywać tak samo kocham jak nienawidzę, ale o tym innym razem. Po zaoszczędzeniu kilku wypłat postanowiłem zrobić upragnione prawo jazdy kat. C a następnie C+E. Nie była to prosta droga, ponieważ jak większość kojarzy weszły nowe szkolenia na przewóz rzeczy tzn. kwalifikacja wstępna... Tak więc zacząłem na początku kat. C zdana 15 listopada 2010r. zaraz po zdaniu tego egzaminu zapisałem się na szkolenie przewozu rzeczy i udałem się na kurs kat. C+E który zdałem 23 grudnia 2010r. w tym czasie uczestniczyłem już w szkoleniu, na szczęście załapałem się na projekt unii europejskiej i koszty szkolenia pokryła UE. Szkolenie skończyłem pozytywnie zdanym egzaminem państwowym 22 lutego. I tak od tamtej pory do teraz załatwiam papiery ponieważ w naszym kraju trzeba na wszystko czekać i to cierpliwie. Całe szkolenie i koszty z tym związane opisze innym razem.
Aktualnie czekam na wydrukowanie prawa jazdy B, C, C+E, B+E wraz z wpisanym szkoleniem magiczna cyfra 95 :).
Mam kilka zdjęć z wcześniejszej pracy, więc przez czas oczekiwania na komplet dokumentów troche powspominam a później będę leciał z bieżącym materiałem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)